Lustro Twardowskiego

Lustro Twardowskiego znajduje się w zakrystii bazyliki pod wezwaniem. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny oraz świętych: Piotra, Pawła, Andrzeja i Katarzyny w Węgrowie.
Na poniższych zdjęciach pokazuję wygląd bazyliki..
A tak wygląda wejście do zakrystii kościoła od strony ulicy.
Opis lustra znajduje się na węgrowskim rynku.
Wikipedia jeszcze dodaje:
"Według hipotezy Pantelejmona Juriewa (1904–1983, literat i dziennikarz), na powierzchni lustra znajdują się niewidoczne gołym okiem sztychy dwóch postaci – kobiety i diabła, rzut tego obrazu ma się ujawniać pod wpływem silnego strumienia światła.
Legendy
- W roku 1812 w trakcie wyprawy na Rosję, wielka armia Napoleona Bonapartego zawitała do Węgrowa. Wódz postanowił rozbić tu obóz. Gdy usłyszał o legendzie lustra, które może jakoby pokazywać przyszłość, udał się zobaczyć je na własne oczy. Podobno zobaczył w nim klęskę, jaką miała ponieść jego armia w Rosji. W jednej z wersji wściekły Napoleon uderzył ręką w lustro, czego ślady – pęknięcie, widoczne jest do dziś. W innym podaniu przerażony upuścił lustro, które pękło na trzy kawałki.
- Kolejna legenda związana jest z królem Zygmuntem Augustem, dla którego Twardowski miał wywołać ducha jego zmarłej żony Barbary Radziwiłłówny. Znany mag Twardowski miał doprowadzić do zmaterializowania postaci żony przed obliczem króla. W specjalnie przygotowanej sieni naprzeciwko lustra postawił krzesło. Nakazał królowi, aby spoczął na nim i pod żadnym pozorem nie wstawał z krzesła, bo to może przynieść wielkie nieszczęście. Król wzruszony widokiem młodo zmarłej żony, wstał i próbował ją objąć. W tej samej chwili zjawa rozpłynęła się, a lustro pękło. Niedługo po tym wydarzeniu zarówno król, jak i Pan Twardowski zmarli.
- Legenda opowiadana przez miejscowych, mówi że ksiądz spojrzawszy w lustro zobaczył diabła i rzucił w nie kluczami, stąd pęknięcia.
- Za czasów Napoleona, jeden z polskich żołnierzy uciekając przed wojskami carskimi skrył się w kościele, spojrzał w lustro i zobaczył starca z długą siwą brodą, zgarbionego i podtrzymującego się laską. Do kościoła wpadli żołnierze carscy, pojmali polskiego żołnierza. Został zesłany na Sybir, skąd wrócił jako starzec."
Może nie wszyscy pamiętają, kto to był Twardowski, wiec przypomnę (za Wikipedią polską):
" Pan Twardowski, Mistrz Twardowski, zwany polskim Faustem – postać szlachcica polskiego, który, wedle podania, zaprzedał duszędiabłu. Jest głównym bohaterem kilku baśni i legend, z których niemal każda przedstawia odmienną historię. Jedna z najbardziej znanych głosi, że obecnie przebywa on na Księżycu.
Wedle legendy Twardowski był szlachcicem, zamieszkującym Kraków w XVI wieku. Zaprzedał duszę diabłu w zamian za wielką wiedzę i znajomość magii. Chciał jednakże przechytrzyć diabła, więc do podpisanego z nim cyrografu dodał paragraf mówiący o tym, że diabeł może zabrać jego duszę do piekła jedynie w Rzymie, do którego wcale nie planował się udawać.
Z pomocą czarta Twardowski zyskał bogactwo i sławę, w końcu stając się dworzaninem króla Zygmunta Augusta. Król ów po śmierci swej małżonki otoczył się astrologami, alchemikami i magami. Jak głoszą legendy, Twardowskiemu udało się wywołać ducha zmarłej Barbary dzięki zastosowaniu magicznego Lustra Twardowskiego.
Po wielu latach, w karczmie pod nazwą Rzym, bies dopadł w końcu Twardowskiego. W czasie uprowadzenia tenże miał modlić się do Marii (lub według innej wersji śpiewać kościelną pieśń), przez co diabeł zgubił go po drodze. Twardowski wylądował na Księżycu, gdzie przebywa po dziś dzień, obserwując poczynania ludzi na Ziemi. Inna z legend mówi, że diabeł uwolnił Twardowskiego, gdyż w cyrografie zawarte było, że może zabrać jego duszę, gdy ten w Rzymie wypowie jego imię. A jak głosi legenda – imienia tego nikt nie znał. Twardowski zwrócił na to diabłu uwagę, gdy ten zabierał go ze sobą. Puścił więc diabeł Twardowskiego, on zaś zamiast spaść na ziemię, wylądował na księżycu. Jest tam do dzisiaj.
Postać Pana Twardowskiego wzorowana jest prawdopodobnie na jednym z czarnoksiężników króla Zygmunta Augusta, Janie Twardowskim. Tenże miał rzeczywiście istnieć i przypisywane by mu było wywołanie ducha zmarłej Barbary Radziwiłłówny. Z kolei niektórzy badacze za pierwszą historyczną wzmiankę o Twardowskim uznają dokument znaleziony w Archiwum Diecezjalnym w Płocku z 1495 roku wspominający o czarnoksiężniku nazwiskiem Twardosky."
Anglojęzyczna Wikipedia dodaje:
" Dr Jan Kuchta w swojej rozprawie doktorskiej z 1935 roku pt. „Krakowski czarnoksiężnik XVI wieku. Mistrz Twardowski” zasugerował, że Twardowski mógł być niemieckim szlachcicem urodzonym w Norymberdze i studiującym w Wittenberdze przed przybyciem do Krakowa. Jego nazwisko Lorenz Dhur zostało zlatynizowane jako Laurentius Durus, a następnie przetłumaczone jako Twardowski w języku polskim; durus i twardy oznaczają odpowiednio „twardy” po łacinie i polsku. Istnieją również spekulacje, że legenda ta została zainspirowana życiem Johna Dee lub jego współpracownika Edwarda Kelleya, którzy obaj mieszkali przez pewien czas w Krakowie."
Ciekawe, że tę hipotezę wysunięto w roku 1935, a to był ciekawy rok (bryk.pl):
"Podczas uroczystości sylwestrowych w 1935 r. Hitler wspomniał naszemu ambasadorowi Lipskiemu, że może nadejść czas, w którym wspólnie Polska i Niemcy będą się wspierać w walce przeciw Związkowi Radzieckiemu. W styczniu tego samego roku Georing przedstawił Piłsudskiemu pomysł wspólnego ataku na Sowietów.
Natomiast dnia 3 lipca 1935 r. wódz Niemiec podczas spotkania z ministrem Beckiem stwierdził, że za jego najważniejsze stosunki w polityce zagranicznej są z Wielką Brytanią oraz z Polską. Dodatkowo stwierdził, że Niemcy nie zamierzają pozbawić Polski dostępu do morza.".
Był to rok, kiedy chciano podkreślić wspólnotę narodów polskiego i niemieckiego i pewnie stąd wziął się pomysł polsko - niemieckiego bohatera - pana Twardowskiego..
Idąc na spotkanie z lustrem Twardowskiego wyposażyłem się w kilka aparatów: Nikon Coolpix P900, telefon komórkowy Motoroli do którego zastosowałem filtr z dwucyjaniną (to znaczy to były okularki, które kupiłem jako zawierające filtr z dwucyjaniną) i aparat Bluetech, który jest reklamowany jako robiący zdjęcia rentgenowskie, a tak na prawdę, to chyba są obrazy w bliskiej podczerwieni. Zdjęcie wprowadzające do artykułu zostało zrobione właśnie tym aparatem. Zdjęcia fotografowane telefonem komórkowym były robione bez lampy błyskowej, zdjęcia robione Nikonem i Bluetechem - z lampą.
Poniżej przedstawione jest zdjęcie zrobione telefonem komórkowym Motorola bez lampy błyskowej i filtra z dwucyjaniny.
Na powyższym zdjęciu w lustrze widać odbicie obrazu znajdującego się na przeciwko.
Na poniższym zdjęciu zrobionym Motorolą z filtrem z dwucjanina bez lampy błyskowej niewiele można dopatrzyć się w lustrze.
Następnie zrobiłem zdjęcie Bluetechem. z lampą błyskową, bo bez lampy kompletnie nic nie było widać na zdjęciu.
Jak we wcześniejszym przypadku z dwucjaniną, również tym razem nie widać nic w lustrze.
Dopiero, gdy zrobiłem zdjęcia Nikonem z lampą błyskową, to z trudem coś można było się dopatrzyć w lustrze.
Faktycznie, z trudem, można się doszukać dwóch twarzy i to w tym samym miejscu.
Dla tych co nic tu nie widzą to podpowiadam.
Na upartego można znaleźć i trzecią twarz poniżej dwóch poprzednich.
Pantelejmon Juriew może mieć rację z tymi twarzami ukrytymi w lustrze. Ale to wymaga dalszych obserwacji.